Igła i nitką

Kłamca, kłamca

I wcale nie o filmie mowa, a o kłamliwym pajacyku w moim wydaniu szmacianym, wg pomysłu Tilda. Pinokio na przesłuchaniu prezentuje się tak :)







Pierwszy, ale na pewno nie ostatni, jako że w zielonej wersji przeznaczony został komu innemu :)
Tak mi się spodobał, że zapragnęłam swojego własnego, więc na pewno powstanie kolejny.

Tymczasem pędzę do realizacji moich noworocznych planów i postanowień, bo jest ich dużo, a rok ma tylko 365 dni.

Wszystkiego dobrego na 2016 r.

Iva

I robi się świątecznie ......

Z kuchni jeszcze piernikiem nie pachnie, ale farbą i klejem z pracowni owszem :)

Spod moich rąk wychodzą coraz to nowe świąteczne dekoracje :) Dużo pisać nie trzeba, wystarczy spojrzeć.







A w tle oczywiście słychać "Last Christmas"..........

Iva


Zakochana para

Każda szyjąca ma torby pełne ścinków, mam i ja ... Doskonały sposób na ich zagospodarowanie to małe stworzonka, które uszczęśliwią i twórcę, który pozbędzie się nadmiaru pozornie nienadających się do niczego szmatek, i jakąś małą osóbkę, której uśmiech na widok takiego wytworu jest bezcenny.

Podpatrzone u Mariski na http://www.mariskavos.nl dla małe wielorybki czy walenie, do końca nie wiadomo, wyglądają przesłodko. Niestety książki Mariski nie posiadam, wzór rozrysowałam sobie tylko ze zdjęcia.




Najważniejsze, że dzieciaki się cieszą :)
A ja jak zwykle nie zdążę, ze wszystkimi zaplanowanymi świątecznymi ozdobnikami ...

Ale nadal staram się wypełnić plan w jak największym stopniu, zobaczymy ile % uzyskam w tym roku.
Jeśli ktokolwiek tu zajrzy niech trzyma kciuki :)

Iva

Raz w roku

Halloween już było, ale serwetka zostanie. Wprawdzie swoją rolę ma do spełnienia tylko raz w roku, ale fajnie być przygotowanym na takie okazje.
Lubię wprowadzać do domowego wystroju choć małe akcenty związane ze szczególnymi dniami.
I tak oto w tym roku znalazłam przypadkowo w sieci bawełnę w pajączki i na szybko powstała niewielka serweta halloweenowa.




Sporo czasu spędzi teraz w szafie, a ja mam nadzieję, że w przyszłym roku nie zapomnę, że takową mam :)
Jak się znajdzie jakiś miły czytelnik może mi o tym przypomnieć :)

Iva

Niezbędnik dla Mam

Jako że termin przyjścia na świat naszego malucha zbliża się wielkimi krokami ostatnie dni spędzam na organizowaniu siebie samej i całego domu na przyjęcie nowego domownika.

Przemyślałam sobie czego brakowało mi kiedy urodziła się córcia i doszłam do wniosku, że przydałoby się coś do przewijania w terenie, czy to kiedy idziemy w odwiedziny czy na zakupy, bo pomimo tego, że w większości centrów handlowych istnieją pokoje dla mamy z dzieckiem, to nigdy nie zdarzyło mi się, żeby mamy korzystające z tych pokoi przede mną, chociażby wycierały te przewijaki po sobie.

Oczywiście można zakupić gotowe ceratki, ale często zapominałam ich zabrać z domu albo nie po drodze było mi do apteki, żeby kupić nowe opakowanie.

Jak każdego wieczora ostatnio przeszukałam Pinteresta i znalazłam to czego mi było trzeba.


Był to odnośnik do strony so-sew-easy.com. Oczywiście znaleziony tam wzór przerobiłam wg własnych potrzeb, tak aby całość pomieściła opakowanie mokrych chusteczek i kilka pieluch. Popędziłam do IKEA żeby zakupić ceratę, a właściwie powlekaną bawełnę i tak powstała mata do przewijania.



Wszystko w jednym miejscu, niewielkich wymiarów, z łatwością zmieści się w wózku czy nawet torebce, bez potrzeby noszenia dodatkowych tobołków.

Pozdrowienia dla Mam z podobnymi problemami :)

Iva


Projektów wyjątkowych ciąg dalszy

Pozostając w temacie osób dla mnie wyjątkowych, dzisiaj coś dla dwóch takich malutkich, przystojnych i przesłodkich chłopaków. Powstały już jakiś czas temu, ale mam nadzieję, że spełniają swoją rolę milusińskich przytulanek.



A jeśli nie, to na pewno doskonale sprawdzą się w roli tajemnej broni w wojnach poduszkowych :)



Lub po prostu jako dekoracja pokoju.

Dziś mam dzień leniucha, z niewiadomego powodu brak mi energii na cokolwiek, więc pewnie dzień upłynie na kanapie z jednym z ulubionych seriali, które to wracają po lecie jak grzyby po deszczu. Ciekawa jestem co przyniosą nowe sezony.

Jest to oczywiście jeden z powodów, dla których wrzesień jest moim ulubionym miesiącem w roku, ale nie tylko. Zawsze uwielbiałam ten miesiąc, kiedy powoli zaczyna się jesień, drzewa robią się kolorowe, pachnie deszczem, ale również dlatego, że jakkolwiek dziwnie to zabrzmi wracało się do szkoły, z nowymi pachnącymi książkami i zeszytami, ołówkami, kredkami i innymi. Przygotowania do nowego roku szkolnego zawsze sprawiały mi dużo frajdy i nawet teraz kiedy idę do hipermarketu i widzę te wszystkie przybory szkolne to chętnie zagłębiłam się między te półki i załadowała koszyk :)
 Ale z tym muszę chyba poczekać aż dorośnie moja kochana córcia, ciekawe czy będziemy razem czerpać radość ze zbierania szkolnej wyprawki :)

 Iva

Dla najmłodszych

Długo mnie nie było, co nie znaczy, że siedziałam bezczynnie.
Przede mną leżało bowiem 40 mb bawełny, które musiałam przerobić na 500 szt. ściąganych woreczków.
Zlecenie duże, wydawało mi się nawet początkowo, że przekracza ono możliwości mojego starego Łucznika. W połowie nawet zaczął mocno klekotać i skrzypieć, ale odpowiednio potraktowany podołał temu zadaniu i razem zrealizowaliśmy plan.

Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie rozpoczęła kilku-kilkunastu kolejnych projektów, ale przy takiej robocie oderwanie od monotonni było konieczne, żeby nie zwariować.

I w ten oto sposób powstały dwa dziecięce kocyki.
Postanowiłam pójść z nurtem obowiązujących trendów i poczyniłam minky kocyk. Wszyscy zapewne widzieli takie kocyki już nie raz nie dwa, nie tylko w internecie, bo w ostatnim czasie nastąpił wysyp mikroprzedsiębiorców, którzy trudnią się szyciem dziecięcych gadżetów.
Przechadzając się po Jarmarku Domikańskim w Gdańsku praktycznie co drugie stoisko napotykamy identyczne wyroby firmowane inną metką.

Kocyk bardzo spodobał się mojej córci i są praktycznie nierozłączni, a wygląda on tak:


Drugi projekt szydełkowy, którego wykonanie zajęło ok. 15 razy więcej czasu czeka jeszcze na swojego właściciela :)


Co więcej, cała sterta zrobionych ale nie wykończonych projektów leży w szafie i czeka na swoją kolej. Problem, że ta sterta nigdy się nie kończy, a nowe rzeczy odkładane są na jej szczyt, w związku z tym, te najstarsze mogą nigdy nie ujrzeć światła dziennego ......

Chociaż kto wie, lato zaczęło się bardzo późno i mam wrażenie, że już dawno się skończyło, więc może znajdzie się czas aby pod ciepłym kocykiem, z herbatką w ręku i jakimś serialem zrobić miejsce na nowe niedokończone pomysły.

Iva

Gałganki

I tak przy okazji kolejna porcja gałganków przeistoczyła się w dawno już planowanego królika dla mojej córci. Poprzedni poleciał z małą Ninką do Francji, a kolejny pojedzie do cioci Pauli, która wymarzyła sobie takiego w czerwonym ubranku.

Tymczasem, naszemu królikowy nadaliśmy jakże dostojne imię Teodor.


Jako że szyje mi się coraz lepiej i sprawia mi to ogromną przyjemność, Teodor pewnie zyska jeszcze kilku przyjaciół, może niekoniecznie króliczych, ale towarzystwo na pewno mu się przyda.


A może chciałby mieć jakieś damskie towarzystwo, kto wie co życie przyniesie.



Najgorsze dla mnie jak zawsze jest wykończenie roboty, symetryczne wyszycie oczu to udręka, ale efekt końcowy zawsze cieszy, szczególnie kiedy nagrodzony jest taaaaakim uśmiechem córci.

Kolega w czerwonym ubranku nabiera kształtów, a w między czasie w bólach odradza się spruty sweter :)
Słoneczka życzę ...
Iva

Był sobie królik

W kolejce jak zwykle oczywiście czeka wiele innych rzeczy, ale królik okazał się najpilniejszy z uwagi na odwiedziny specjalnego, długo wyczekiwanego gościa.

Tildowe króliki wszyscy znają. Mój prezentuje się o tak:




Pan Królik pojechał już razem ze swoją maluśką właścicielką do Francji. 
Mieszka teraz w Clermont-Ferrand.


Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnią .....

Szycie po krzywej jeszcze u mnie kuleje, jakoś kanciasto miejscami wyszło, ale praktyka czyni mistrza, więc będę ćwiczyć szyjąc świąteczne ozdoby. W gałganki w kolorze czerwieni już się zaopatrzyłam teraz pozostaje tylko wygospodarować chwilę z tych jakże szybko uciekających dni.
Już przeczuwam, że nie zdążę się obejrzeć za siebie a już choinka będzie stała i jak co roku okaże się, że świąteczne ozdoby znajdują się w formie półproduktów. Choć i tak czynię postępy, bo choinkowe prezenty już przemyślane, a część nawet zrealizowana. 
Więc kto wie, może i dekoracje będą na czas...

Na szybko

Zanim uda mi się w końcu ogarnąć myśli i zdecydować się na któryś z dziewiarskich planów, na szybko uszyłam taką oto torbę.  Wydawało mi się to nie lada wyzwaniem jako że swoją przyjaźń z maszyną zaczęłam od prostego ściąganego woreczka, ale obejrzałam któryś z tutoriali dostępnych w sieci i dotarło do mnie, że uszycie takiej torby wcale nie jest takie trudne. Wygrzebałam jakieś zalegające od dłuższego czasu tkaniny, okazało się, że kolorystycznie nawet do siebie pasują i w ciągu niespełna 2 godzin powstała torba.


Sama nie wierzę, że wyszło tak dobrze. Zdjęcie tylko jedno, bo od razu poleciała do mojej ukochanej Mamuśki, która uwielbia wszelkiego rodzaju materiałowe torby zakupowe. Sądząc po minie bardzo Jej się spodobała, a ja cieszę się, że ktoś docenił pracę moich rąk i mogłam nią komuś zrobić mała przyjemność.

Wracam do myślenia, jak nie wymyślę do jutra rano, zrobię losowanie :)

Miłego wieczoru


Wyszywany płócienny woreczek


Swoją przygodę z maszyną do szycia zaczęłam od prostej formy ściąganego woreczka. Prawdziwa "handmejdziarka" zawsze ma przy sobie coś do podłubania, w tramwaju, w parku, w ogródku, a nawet w pracy :) Postanowiłam, że dla mnie era plastikowych woreczków z IKEA musi się skończyć, bo to nie przystoi. I tak oto mój pierwszy woreczek powstał z myślą o mojej kochanej Siostrze, aby mogła zawsze mieć przy sobie jakieś koralikowe robótki.  Ponadto, pięknie równo utkane płótno skłoniło mnie do przyozdobienia go w jakiś skromny wzorek.





Drugi siostrzany woreczek właśnie się haftuje i już wkrótce obie siostry spotykając się na łonie natury albo u rodziców na obiedzie :) będą miały przy sobie swoje robótki.

Z życzeniami słonecznego długiego weekendu ......

Iva

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz